sobota, 29 kwietnia 2017

Kompot z rabarbarem i placek drożdżowy

Przeglądam dzisiaj stare zdjęcia i przypominam sobie opowieści mojej mamy o rodzinnych wyprawach nad Sołę. 
W sobotę babcia Tekla ( wtedy, rzecz oczywista, jeszcze nie babcia, a mama trójki wiecznie głodnych łobuziaków) piekła placek drożdżowy i gotowała kompot. Gdy przychodził sezon na owoce, dodawała truskawki, rabarbar, jabłka, śliwki, po kolej. Gdy nie było owoców smarowała ciasto powidłami śliwkowymi i na wierzch dawała posypkę. Pamiętam drożdżowe babci i była to najlepsza posypka jaką jadłam, ja tak nie umiem, niestety. 
W soboty wtedy się pracowało, ale krócej i dziadek przyjeżdżał z Katowic nieco wcześniej. Mieszkali wtedy na Solnej, u Pani Domżałowej, prawie nad  Sołą. 
To nad rzeką dzieci spędzały większość czasu bawiąc się z rówieśnikami w Indian, chowanego, pływając balią gdy Soła wylała i nieustannie narażając się na niebezpieczeństwa. Nikt się wtedy nadmiernie tym nie przejmował, dzieci miały sobie radzić, kromka chleba z cukrem i do zabawy. Co najwyżej się poobijały, albo obrazek święty ucierpiał gdy jeden z wujków, wtedy lat pięć, strzelał z łuku i wybił szybkę. 
A w niedzielę spacer nad Sołę łączył się z wizytą u rodziców dziadka Józefa. 
 Moi pradziadkowie też czasami uczestniczyli w rodzinnych spacerach. 
Można by powiedzieć, że cóż to za atrakcja, spacer na rzekę, blisko której się mieszka. Myślę, że największą frajdą było to, że mogli pobyć razem, nacieszyć się swoją obecnością. Dać swoją uwagę bliskim i zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Tyle i aż tyle. 



Autorem zdjęć jest dziadek Józef. 
A tutaj zdjęcie wąwozu aktualnie :)

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Cmentarz parafialny w Oświęcimiu, Stowarzyszenie Miłośników Zabytków i Historii Ziemi Oświęcimskiej

Mniej więcej dwa lata temu w czasie  kwesty na ratowanie zabytkowych pomników znajdujących się na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu nabyłam książkę poświęconą naszemu cmentarzowi. 
Tekst opracowała Maria Nitka, a autorami zamieszczonych w książce zdjęć są: A. Jasieniak,
M.Krasnodębska-Łuczak i Łukasz Szymański. 

"Wszystkie ulice we wszystkich miastach nieuchronnie prowadzą do kościoła albo na cmentarz" - tymi słowami zaczerpniętymi z twórczości Gabriela Garcii Marqueza zaczyna się opowieść o oświęcimskiej nekropolii. 
Książka została podzielona tematycznie i w poszczególnych rozdziałach została omówiona infrastruktura cmentarza, tabularyczni właściciele Oświęcimia, a wśród nich postać Kajetana z Brzezia Russockiego herbu Zadora służącego pod sztandarami Napoleona, a od 1818 roku poczmistrza drogi wiedeńskiej.  Jest rozdział poświęcony zasłużonym dla miasta obywatelom, księżom i siostrom zakonnym, w kwaterze sióstr serafitek spoczywa Leopoldyna Stawecka czyli siostra Eligia.  Omówiono groby symboliczne, groby i kwatery wojenne oraz sylwetki wybitnych sportowców, nauczycieli i artystów. Niestety nie wszystkich, wielu jeszcze czeka na notkę pamięci, ale i tak warto zapoznać się z efektem pracy pasjonatów zaangażowanych w ochronę zabytków. 


Poniżej kilka zdjęć cmentarza parafialnego mojego autorstwa.
















niedziela, 2 kwietnia 2017

"Cicha 5" jeden adres, siedem mieszkań

Nadal nadrabiam zaległości w lekturze.
 "Cicha 5" to wspólny adres dla siedmiu mieszkań i dla siedmiu zajmujących historii. Magia tego jednego wieczoru, czar wspomnień, ból tęsknoty i niezrealizowanych pragnień. Ludzie pogubieni i zdezorientowani, tęskniący za normalnością, tęskniący za rodziną. Czy w wigilijny wieczór zdarzy się cud?
I tak i nie.
Na osobisty cud trzeba sobie zapracować, a przede wszystkim  trzeba w niego uwierzyć. Wtedy istnieje szansa... nigdy pewność. 
Szczerze mówiąc nigdy nie byłam miłośniczką  opowiadań pisanych ku pokrzepieniu serc, z okazji świąt, bo miłość wszystko wybaczy i zjednoczy. Ale nie oznacza to, że od czasu do czasu, rzadko, nie sięgam po tego rodzaju powieści, a zbiór opowiadań jest wyborem dla mnie idealnym. 
Siedem autorek, siedem spojrzeń, siedem indywidualnych wyborów. 
Niektórzy bohaterowie wspólni.
Na dłużej zostanie ze mną babcia Agnieszka z opowiadania Nataszy Sochy "Niebieski język", kobieta emanująca taką energią, ciesząca się życiem o wiele bardziej  niż niektórzy ludzie w rzeczywistości.
Zabawnie, wzruszająco i świątecznie.
Czytałam z przyjemnością.